niedziela, 24 grudnia 2017

Kronika Daisy

9. Potężna

Miasto Violet wciąż było otoczone mroczną, chłodną otoczką, niezwiastującą nadejścia jakiegokolwiek zagrożenia. Do wschodu słońca pozostała co najmniej godzina, o czym świadczył stopniowo rozjaśniający się granat nocnego nieba. W liderskiej sali, w niewielkim pokoju na parterze paliło się jaskrawe światło. Pomimo wyjątkowo wczesnej pory Falkner Ishiroot nie spał. Chodził z jednego kąta do drugiego i nie potrafił się na niczym skupić. Od czasu do czasu siadał na drewnianym krześle, wyjmował pojedyncze białe kartki i notował coś raczej mało zrozumiałymi skrótami. Rozłożył kilka map na ogromnym stole i przekłuwał je według własnego ,,widzimisię” kolorowymi pinezkami.
Czuł, że to nie ma sensu.
Podróżował ponad rok, a jego wiedza nadal lewitowała w punkcie wyjścia i nie mogła otworzyć żadnych większych drzwi. Miał w rękawie zaledwie mało znaczące tropy i zagadki nie do rozszyfrowania. Ostatnie tygodnie sprawiły, że w jego umyśle kłębiło się więcej pytań, niż odpowiedzi.
Nienawidził takiego stanu rzeczy.
Chciał, aby wszystko było prostsze. Aby jakimś cudem zdobył cały plan Rocketsów, uwolnił wszystkich liderów i raz na zawsze położył kres aktualnemu stanowi rzeczy. Chciał znów mieć rodzinę pod ręką. Chciał, aby dziadkowie ponownie sprawowali pieczę nad domem rodzinnym w Violet i aby Gavse nie musiał już więcej walczyć. A i sam Falkner coraz częściej myślał o tym, że po spełnieniu cichego marzenia o zniszczeniu Rocketsów, i on sam pragnąłby założyć rodzinę.
— Wiesz, że prawdopodobnie zaprzepaściłeś jedną z niewielu szans na długi i spokojny sen? - odezwał się Morty, który niepostrzeżenie pojawił się w pokoju.
Falkner wystraszony jego nagłym wejściem, podskoczył gorączkowo do góry, a długopis trzymany w jego ręce przejechał nierówno po papierze, pozostawiając za sobą krzywy szlaczek.
Morty położył mu rękę na ramieniu i nachylił się nad przyjacielem.
— Wszystko okej? — zapytał. — Bo jeśli w takim stanie byłeś całą noc, to nie dziwię się, że nie zauważyłeś jak Daisy stąd wyszła.
— Nie spałem, bo musiałem dokładnie sprawdzić całą salę raz jeszcze. To, że ten przeklęty Team tu był doprowadza mnie do szału. — Machnął ręką po powiedzeniu tego i raz jeszcze przeanalizował w myślach wypowiedziane chwilę temu zdanie przyjaciela. — Daisy? Gdzie wyszła?
— Mówiła, że ,,przejść się” — odparł lider. — A wyszło na to, że rozmawiała z Rocketsem.
Falkner wciągnął powietrze. Nie podobało mu się to.
— Nazywał się Kavdil? — spytał. — Dobrze pamiętam?
Morty niechętnie skinął głową i zwrócił się do przyjaciela:
— Przypomnij mi, czemu go wtedy nie zabraliśmy?
Ptasi lider zaczął powoli zdejmować pinezki z map. Zaznaczał nimi prawdopodobne bazy Rocketsów, jak i te, w których już był.
— Bałem się, że gdy Gavse zobaczy logo Rocket na jego płaszczu, to zabije go, nim zdążymy cokolwiek z niego wyciągnąć. — Pokręcił głową. — W tamtym momencie był dla mnie niepoczytalny.
— Zdaję sobie z tego sprawę ale...
Falkner obdarował przyjaciela przenikliwym spojrzeniem. Domyślał się następnych słów lidera.
— Spytam wprost. Sugerujesz, że Daisy działa na dwa fronty?
Morty nie wydawał się zaskoczony tym pytaniem.
— Niekoniecznie — odpowiedział od razu, nawet się nad tym nie zastanawiając. Oparł się o ścianę, jak to miał w zwyczaju i skrzyżował ręce na piersi. Widoczne przy jego pasku Pokeballe zamigotały. — Bardziej ciekawi mnie to zainteresowanie Rocketsów jej osobą. Nie wydaje ci się, że coś przeoczyliśmy?
— Co masz na myśli? — Falkner przysunął sobie krzesło, na którym usiadł okrakiem, bo opieranie się non stop o ledwo utrzymujący się na nogach stół stawało się już nieco ryzykowne.
— Las Ilex. — zaczął wymieniać. — Spotkaliśmy ją, gdy chciała uwolnić swoją Abrę. Potem to jej gadanie, jaka ta Abra wyjątkowa nie jest. Później Kavdil i rzekomo pomylone Pokeballe. Następnie znowu on, plus próba jego ataku na Daisy pod Ruinami. I teraz pod Violet jak gdyby nigdy nic... rozmowa?
Falkner pokręcił głową, mimo dłuższej chwili głębokiej analizy.
— Sugerowałbym raczej, że Daisy może mieć coś, czego oni chcą, cokolwiek to jest. — Te ciągłe niedopowiedzenia i tajemnice męczyły go. — A ta rozmowa, jak to określiłeś, mogłaby…
— ...być czymś w rodzaju przekupstwa.
— Ale czym oni by mogli ją przekupić? Lepszym życiem? Brakiem strachu? Rodziną?
Morty pstryknął palcami.
— Konkretnie bratem.
— Myślisz, że mogłaby się wahać między nami a bratem?
— Nie wiem, czy Rocketsi go mają. Po prostu ta opcja wydaje mi się prawdopodobna. W końcu o rodzicach aż tyle nie gadała. Raczej ten cały Nero jest dla niej priorytetem.
Falkner zmarszczył brwi, nieco zaskoczony, że Morty był w stanie zapamiętać jakiekolwiek szczegóły dotyczące innej osoby. Zwykle takie rzeczy spływały po nim płazem.
— Ewentualnie jej brat mógłby współpracować z Rocketsami.
Morty westchnął.
— Albo nie żyć.
— Co?
— Nigdy nie wiadomo — stwierdził. — Ale chyba nie warto myśleć o sposobach ich przekupstwa, skoro nie wiemy, czego oni od niej chcą. Na wszelki wypadek przyjrzyjmy się tej Abrze. — Duchowy lider wzruszył ramionami i odwrócił się na pięcie. — Zdrzemnij się chociaż na chwilę. Ja pójdę po coś na śniadanie.
I kiedy Morty zniknął za drzwiami, a Falkner zanalizował całą konwersację… dotarło do niego pewne zaskakujące przeoczenie.
— Ej, skoro nic wiesz o tej rozmowie, to znaczy, że z nią o niej nawet nie rozmawiałeś?! — zawołał, z nadzieją, że przyjaciel jeszcze nie przeszedł do końca obszernej sali. Niestety, odpowiedziało mu jedynie własne echo. — On naprawdę nie umie rozmawiać z kobietami...

~ * ~

Obudził mnie huk i promienie słońca chamsko opadające na twarz. Z trudem pożegnałam sympatyczny sen o sporządzaniu z bratem mięsnej pieczeni i jęknęłam niechętnie. Wpół śpiąc przetoczyłam się na drugi bok i szczelniej okryłam pierzyną. Dłuższy moment zajęło mi przypomnienie sobie gdzie jestem.
Violet. Sala Falknera. Mała sypialnia na piętrze.
Pamiętałam, że wieczorem położyłam swoje Pokeballe obok łóżka i przeliczałam ich ilość. Teraz, mając je tuż pod czubkiem nosa, od razu spostrzegłam rzucający się w oczy ubytek.
Wyglądało na to, że Abra wybrała się na samotny spacer.
Z trudem zwlokłam się z ciepłej, miękkiej pościeli i narzuciłam na siebie jakąś bluzę znalezioną w szafie. Zdziwiła mnie ilość męskich ubrań w stonowanych kolorach, z pewnością za dużych na Falknera.
Głośny huk po raz kolejny postawił mnie do pionu, a kilka sekund później zrobiło to jeszcze głośniejsze ,,braaaa!!!”, wydobywane z ust najpewniej mojej podopiecznej.
Z ,,niechcemisię” powtarzanym pod nosem przez całą wędrówkę do schodów, zeszłam na dół, trafiając na znajdujące się pośrodku sali pole bitwy. Moja Abra lewitowała i gniewnie wyrzucała z siebie psychiczne wiązki. Próbowała nimi trafić przeciwnika, którym była…
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia, automatycznie się przebudzając.
Na Arceusa, Misdreavus.
— Co się dzieje?! — Falkner dobiegł do mnie w momencie, w którym podeszłam bliżej miejsca walki. Sam miał na sobie zaledwie jasne spodenki do spania oraz koszulkę z napisem ,,Eagles don’t flock”.
— Nie wiem, to…
Misdreavus zniknęła z pola bitwy, a następnie pojawiła się za Abrą i wykonała potężny atak, który dane już mi było zobaczyć jakiś czas temu.
Zakrztusiłam się przełykaną śliną.
— TO TA SAMA CO W RUINACH! — zawołałam gorączkowo, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co widziałam.
— W takim razie… Łap! — krzyknął Falkner i rzucił w moim kierunku Pokeball, który zdążyłam prędko przechwycić. Był lekki, z pewnością pusty.
— Po co…
Wskazał z uśmiechem na Misdreavus.
— Myślę, że drugiej szansy nie dostaniesz.
Misdreavus nagle zatrzymała się i rzuciła na mnie badawcze spojrzenie. Wyglądała, jakby się nad czymś srogo zastanawiała. Byłam w tym momencie tak bardzo skołowana, że nie wiedziałam do końca, co się w ogóle dzieje. Nagle Misdreavus wydała z siebie okrzyk radości i okręciła się wokół własnej osi.
— Chyba cię pamięta — zaśmiał się Falkner.
Byłam zbyt poddenerwowana, aby równie wesoło zareagować.
— Abro, czy miałabyś ochotę? — zapytałam niepewnym głosem swojej podopiecznej, która pokiwała malutką główką i dolewitowała przede mnie. Zaplotła ręce na piersi i znalazła się przed swoją przeciwniczką.
Misdreavus wyglądała na ucieszoną.
Tak bardzo nie byłam pewna tego co robię.
— No to lecimy, spróbuj się najpierw zbliży… — nie zdążyłam wydać komendy do końca, gdyż Misdreavus zniknęła z mojego pola widzenia.
Mimo to, wiedziałam jakie ma zamiary.
— W BOK! — ryknęłam i Abra na szczęście zdążyła uskoczyć przed Otchłanią Cienia. Misdreavus zmaterializowała się za jej plecami zdecydowanie zbyt późno. — Aplaus! — dodałam prędko, z nadzieją, ze Abra zdąży wykonać ruch, nim Misdreavus ponownie zniknie.
Zdążyła.
Wyciągnęła przed siebie łapki, a duchowe ciałko przeciwniczki zostało potraktowane błyszczącą energią.
— Sprytne — stwierdził Falkner. Stał kilka metrów obok i z bezpiecznej odległości obserwował toczący się pojedynek. — Teraz nie musisz się martwić o Otchłań Cienia przez następne kilka minut.
— Tak — odparłam. — Ale nigdy nie wiadomo, co jeszcze ma w zanadrzu.
Misdreavus usilnie próbowała użyć Otchłani Cienia. Na próżno.
— Nie będziemy czekać, potraktuj ją zmyłką Teleportu! — wydałam polecenie z uśmiechem, wiedząc, co teraz się wydarzy. Opracowałyśmy ten ruch z Abrą same, po dostrzeżeniu, jak bardzo przydatne może okazać się teleportowanie po polu bitwy. Moja podopieczna wykazywała ogromne zdolności w zakresie bardzo szybkiego używania tego ruchu, jednak musiała mieć wtedy…
…no, otwarte oczy.
Usłyszałam jak Falkner wstrzymuje powietrze, gdy Abra powoli uchyla powieki i pokazuje światu swoje mieniące się zjawiskowym światłem, fioletowe tęczówki.
Nieważne, ile razy to widziałam, ZAWSZE wyglądało zbyt pięknie.
Misdreavus pogubiła się, gdy Abra co rusz pojawiała się najpierw z jednej, potem z drugiej strony i trwało to zaledwie przez ułamek sekundy. Dla zwykłego obserwatora mógłby być to nawet atak w rodzaju Podwójnego Zespołu, ale nie posiadający takich samych właściwości. Zmyłka Teleportu miała za zadanie sprawić, że wrogi Pokemon nie będzie w stanie trafić nas bezpośrednim atakiem, bo nie będzie wiedział, gdzie aktualnie jesteśmy.
Nasza przeciwniczka natomiast, zrobiła coś, czego się zupełnie nie spodziewałam.
Zamknęła swoje oczy i przez kolejne sekundy w ogóle ich nie otwierała.
— Abra, stop! — zawołałam, bo w tym momencie dalsze mylenie nie miało żadnego sensu. Gdzieś poniżej serca zakuło mnie lekkie uczucie paniki.
Nagle Misdreavus otworzyła swoje malutkie usta z których zaczęła wydobywać się piosenka.
O Boże.
— Zgubna Pieśń — mruknął Falkner z wyraźnie zmrużonymi oczyma. — Teraz czas was obu jest ograniczony.
Moje serce zagalopowało i nie do końca wiedziałam, czy ze strachu, czy z ekscytacji.
— Abra, użyj Elektropięści! — zawołałam i na szczęście moja podopieczna zdążyła zamachnąć łapką i uderzyć, nim Misdreavus w jakikolwiek sposób zareagowała.
Falkner wybałuszył oczy.
— Masz dziś szczęśliwy dzień — zakomunikował.
— Nie rozumiem?
— Przyjrzyj się.
Skupiłam się na polu walki. Abra stała przed przeciwniczką, wokół której tańczyły elektryczne iskry. Misdreavus nie mogła się ruszyć. Dziesięć procent na paraliż z Elektropięści zadziałał.
Na Arceusa!
Ze śmiechem rzuciłam Pokeball. Misdreavus zamknęła się w jego środku, a przez kolejne sekundy, podczas których zawsze mogła się z niego wydostać, zaczęłam zastanawiać się, czy dobrze zrobiłam próbując ją łapać. A co jeśli ona również brała udział w eksperymentach Teamu Ro…
Zacisnęłam zęby, gdy Pokeball przetoczył się i otworzył. Misdreavus była wolna.
— ABRA, PSYCHOKINEZA! — krzyknęłam, a w tej samej chwili Misdreavus zaczęła mienić się mistycznym światłem, a wokół całego pola bitwy pojawiły się…
Klejnoty Mocy.
Psychokineza trafiła, a Misdreavus przyjęła na siebie cios. Mimo to, wciąż była zdolna do walki. Lewitujące w powietrzu kamienie zaczęły opadać na pole bitwy.
— Spróbuj ich uniknąć! — zawołałam panicznie, próbując zanalizować obecną sytuację. Jakim cudem ten Pokemon miał aż tyle szczęścia? Jest przecież sparaliżowany! — Falkner?
— Jeśli pytasz o Zgubną Pieśń, to nie wiem, czy nadal działa.
Abra nie wybaczyłaby sobie, gdyby odpadła z tego pojedynku. Musiałyśmy to jak najszybciej zakończyć. Kilka kryształów dosięgnęło jej, jednak obrażenia na szczęście nie wyeliminowały jej z walki.
— Jeszcze raz Psychokineza! — wydałam polecenie i wiedziałam, że jeśli teraz trafi, to koniec.
Misdreavus po raz kolejny nas zaskoczyła.
Prędko przemieszczający się po podłożu cień dopadł Abrę w momencie wyrzucania z siebie psychicznej wiązki.
— Donoszący Cień — zauważył Falkner. Wydawał się zdumiony. — Zawsze uderzy pierwszy.
Zakryłam twarz dłońmi z zażenowania. Nie byłam trenerką. Nigdy się na to nie zdecydowałam. Nawet nie wiedziałam, po co łapię Pokemony. A teraz mogłam tylko patrzeć, jak Abra dostaje w kość od ataku, który jest na nią piekielnie efektywny.
— Weź się w garść. Nie przegrałaś tego jeszcze. — Poczułam uścisk Falknera na ramieniu. Pokiwałam głową i przełknęłam nieprzyjemną gulę w gardle.
Nie mogłam jej zawieść.
— A-Abra — wybełkotałam, w momencie gdy ledwo dysząc wyrzuciła z siebie silny psychiczny atak. Misdreavus mimo ponownego trafienia, nadal była w stanie walczyć.
Zacisnęłam dłonie w pięści.
— Aplaus! — krzyknęłam. Abra po raz kolejny wyrzuciła przed siebie łapki, jednak Misdreavus zniknęła. To znaczyło, że poprzedni Aplaus… — ELEKTROPIĘŚĆ ZA SWOJE PLECY!
Silne, elektryczne wiązki dopadły Misdreavus jeszcze w stanie materializacji. Moja podopieczna uderzyła z pełną mocą, a potem… upadła ze zmęczenia na dupcię i skrzyżowała łapki na piersi. Tym samym zakomunikowała mi, że z pewnością wygrała już tę walkę.
I że nie wstanie.
Spojrzałam na Misdreavus, która, nadal radosna jak na początku naszej walki, runęła na ziemię. Rzuciłam drugim ballem wręczonym przez Falknera.
Tym razem się zamknął.
— Mówiłem, że dasz radę — powiedział Fal i zmierzwił mi ręką potargane od snu włosy.
Niestety, nim zdążyłam choćby zrobić krok do przodu i podnieść Pokeball, drzwi do sali otworzyły się z impetem, napierane przez kogoś, kto przetoczył się w zwolnionym tempie do środka. Nie musiałam zgadywać, aby wiedzieć, że był to Morty — zdemaskował go ciemny strój i blond-kosmyki porozrzucane w nieładzie wokół twarzy. Strzępy szalika trzymał w lewej dłoni, natomiast całe jego ciało pokryte było brudem i siniakami. Drżącą, pokaleczoną ręką zerwał z głowy opaskę, która uprzednio podtrzymywała jego jasne włosy.
— Jazda do Ecruteak — syknął. — Ścigają nas.

10 komentarzy:

  1. Ach, ten Morty i jego potrzeba skupiania na sobie uwagi. "Wyczuwam, że za drzwiami toczy się intensywna walka, ale gdzie moje pięć minut? Wiem! Wpadnę jak ten badass w odpowiednim momencie i zostawię po sobie cliffhanger. Plus kozackie siniaki i zamaszyste zerwanie opaski. Już słyszę odgłos tych pękających z podniecenia jajników" ~ Morty
    Kobieto, takiej weny to tylko pozazdrościć. Dodajesz rozdziały z prędkością karabinu maszynowego. Dej Ty ludziom żyć, a nie każesz im czytać swoje rozdziały. A przez ludzi rozumiem mnie, bo ja jak tylko widzę nowość u Ciebie, wnet czytam, bo nie czytać to się tego nie da xD Musiałam filmik spauzować TAT
    A polskie słowo na klasku klasku brawu brawu to przypadkiem nie "aplauz"? ;) Chyba, że to "s" na końcu to miała być taka finezja dla podkreślenia wymyślonego przez siebie ataku albo chciałaś zajechać słówkiem po czesku xD
    No i rzygam wsparciem na marzenia Falknera!
    #rodzinkadlapanabażantaplease
    Dla Morty'ego też, niech go jakaś poczciwa kobiecina przytuli do pękatej piersiuchy ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morty jest zbawicielem narodu, zawsze wpada podkręcić akcję (hoho i nie tylko XD).
      Tak, powinno być aplauz, ale to S jakoś tak celowo, nie wiem, z własnego widzimisię.

      PS Kto wie, może ja mojego Falknera pozostawię dla Twojej Hanny XD

      Usuń
  2. Wazzup :V
    "niezwiastującą nadejścia jakiegokolwiek zagrożenia" - czyli coś się wydarzy.
    Też nienawidzę takiego stanu rzeczy, Fal. ._.
    Aww. Z kim zshipujesz Falknera? ;@;
    Cała ta rozmowa jest wspaniała.
    "On naprawdę nie umie rozmawiać z kobietami..." - Piękne podsumowanie.
    Chamskie słońce jest chamskie.
    Ach, ten moment kiedy próbujesz przetłumaczyć dziwne angielskie nazwy ataków. ;-; Próbowałam z "Posunięciami Z". Tł. dzielą się na "wow, nieźle brzmi" i "co do knrwy".
    Tbh, Aplaus od razu skojarzył mi się z Encore, tylko to miało odwrotne działanie. XD Pokemon mógł używać tylko ostatnio używanego ataku. XD
    Morty, what the heck. '-'
    Zostało czekać na następny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakaś masakra, że jedno drobne wspomnienie o cichych marzeniach Falknera spowodowało aż tyle zainteresowania XDDD

      Posunięcia Z brzmią źle.
      Ogółem ataki tłumaczył mi mój chłopak, ja jedynie skorygowałam co nieco, i będąc absolutnie szczera - pierwotnie nie zrozumiałam działania Encore jako ruchu i dopiero po opublikowaniu rozdziału zdałam sobie sprawę, że sknociłam i dopisałam szybko pod postem, że HALO APLAUS TO JA WYMYŚLIŁAM, bo przecież Encore robi coś innego :/

      Usuń
  3. Daisy złapała Giratinę, dziękujemy, do widzenia, pozamiatane... Coś sobie przypominam, że kiedyś Mortadelek coś mówił, że tylko Giratina może nauczyć się Otchłani Cienia. No bez przesady z tą tytułową potęgą... ;p
    Po przeczytaniu ostatniego rozdziału chodziło mi po głowie, że czwartym celem, o którym mówił Kavdil, będzie albo Abra, albo właśnie Misdreavus. Teraz w sumie mamy juz w tym temacie jasność.
    Nie wiem czy zauważyłaś, ale Twoi liderzy zupełnie inaczej zachowują się sam na sam, niż w obecności Daisy. Nie wiem czy to przez zmianę narracji na trzecioosobową, ale jakoś tak to odczułam.
    Cofając się trochę, troszkę się pogubiłam przy tej akcji z odejściem Lanturna. I was like: żyje - nie żyje - nie, żyje - żyje? I też reakcja Daisy była trochę... nieadekwatna? Taka myląca, powiedziałabym. Okej, smutek, deprecha, ale rozpacz? Chociaż w sumie nie wiem, nigdy żaden Pokemon ode mnie nie odszedł ;p
    A, przy okazji, nie pogniewam się, jeśli podeślesz mi na urodziny koszulkę z napisem "eagles don't flock".
    I oczywiście mój świątecznie leniwy tyłek nie pofatygował się, żeby wyłapać pomyłeczki. Zresztą, nie ma tego zbyt wiele, raczej malutkie nieścisłości. Jedno mi się zapamiętało: pod koniec 8. rozdziału Kavdil mówi (swoją drogą zgodzę się z Maną, lepiej nie zdrabniać imienia wroga ;) "Dziewczyna odmówiła propozycji". Powinno być albo samo "Dziewczyna odmówiła", albo "odmówiła przyjęcia propozycji".
    Trochę ten komentarz nie po kolei, ale tak to jest, jak się komentuje do trzech rozdziałów na raz. Mam nadzieję, że kolejny już wkrótce, bo ciekawi mnie, czemuż to ach czemuż poturbowany Morty koniecznie chce ich wszystkich zaciągnąć do Ecruteak. Przecież to chyba logiczne, że lidera będą szukać w jego sali/mieście. Chociaż... może Mortasek myśli, że Rocketsi pomyślą, że on pomyśli, że oni pomyślą, że tam już ich szukać nie będą? Obym się prędko przekonała, bo już mi się w głowie kręci od tego całego myślenia!
    Pozdrawiam i szczęcia (i weny) na nowy rok życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz, pierwszy w tym roku! :D
      Tak, liderzy zachowują się inaczej w obecności Daisy i inaczej bez niej - jest to zabieg celowy.
      Reakcja Daisy na Lanturna wydawała mi się... nie wiem, może myślałam bardziej o tym jak ja bym zareagowała w takiej sytuacji - jednocześnie też chciałam zwrócić uwagę, że Daisy niekoniecznie w odpowiedni sposób panuje nad emocjami, gdy przychodzi jej brać udział w wydarzeniu, którego się kompletnie nie spodziewa.
      Z tą ,,propozycją" oczywiście poprawię c:

      PS Z tą Giratiną też bym nie przesadzała 8)

      Usuń
    2. A tak poza tym, nie wiem czy masz plany co do powrotu Lanturna, ale jeśli nie, to może warto zaktualizować info o nim w zakładce Daisy? (Tak, mówi to ten leniuch, który wcale nie ma podstrony z bohaterami xD ) .

      Usuń
    3. Takkk, wiem o tym, ale jak mam być szczera to nie wiem czy nie odpuszczę aktualizowania bohaterów do momentu zmiany szablonu (pierdzielenie się z tymi suwaczkami w html sprawia... że nie chce mi się teraz, szczerze), bo gdy go zmienię to każdą postać będę opisywać w inny sposób c:

      PS Ale kiedyś miałaś podstronę z bohaterami, chyba jeszcze na ś.p onecie :D (w sumie szkoda, że nie masz, bo bym sobie poczytała chętnie - o Samie i Benie zwłaszcza XD)

      Usuń
    4. No nie wiem, czy pamięć Onetu będzie taka święta. Trochę się z nim natrułam... Może to i lepiej, że go zamykają. Tylko starych rozdziałów będzie mi trochę szkoda.
      Szczerze? Gdybym teraz robiła zakładkę z bohaterami, zrobiłabym to trochę inaczej niż było na Onecie.
      Jakbyś już skończyła swój szablon i jakimś cudem (sama w to nie wierzę) chciała się pobawić i z moim, to chętnie przyjmę każdą pomoc! Bo o ile grafiki na nagłówek sobie ogarnę, to html jest dla mnie jak język obcy ToT

      Usuń
    5. Z tym ostatnim - daj mi tylko zdać sesję, a chętnie pomogę :D

      Usuń